Gdy dowiedziałem się, że GIANT REIGN E+ 2 trafił w ręce Michała, mój świat na chwilę stanął, a bodźce z otoczenia przestały do mnie docierać. Pomyślałem sobie „ale dlaczego?”. Michał, jako że ma miękkie serce oczywiście zgodził się oddać mi ten rower kwitując krótko „Bartek, który to już z kolei elektryk którego będziesz ujeżdżał, ja też bym chciał…”
Bartosz Bidas
Giant REIGN E+ 2 to „środkowy” model z rodziny elektrycznie wspomaganych przedstawicieli enduro w ofercie producenta. Jego cena katalogowa wynosi 28 999,00 zł i patrząc na konkurencyjne maszyny uważam, że powinna być nieco korzystniejsza (niższa).
Kolejny raz się powtórzę: Giant z malowaniem absolutnie trafia w me gusta. Bardzo lubię ten stonowany minimalizm z klasą („ferrari się nie obkleja” o ile wiecie co mam na myśli). Zachwyty nad rowerem podczas jego wyjmowania z pudełka nieco ostudziła masa własna tej potężnej maszyny. Waga pokazuje 26 kg (wynik pomiaru z pedałami, błotnikiem oraz opaską na kierownicy z tras enduro w Srebrnej Górze). Generalnie jest to dość sporo i mam nadzieję, że prędzej czy później doczekamy się carbonowego full’a enduro w ofercie Gianta, którego cenę na polski rynek należałoby jednak skalkulować z pewną powściągliwością i rozwagą.
Układ napędowy
Reign E wykorzystuje silnik SyncDrive Pro, który został opracowany jak zawsze z Yamahą. Osobiście od kilku lat w moim prywatnym elektryku także ujeżdżam takowy silnik i bardzo sobie chwalę jego kulturę pracy. Jak dla mnie jest wystarczająco cichy, płynny w działaniu i na pewno nie można narzekać na brak dostępnej mocy. Nie spotkała mnie jeszcze sytuacja aby rower stanął nawet na najbardziej stromym nachyleniu podjazdu. Rower wyposażony jest w potężną baterię o pojemności 800 Wh. Realnie wystarcza to na pokonanie przewyższenia rzędu 1200mprzy mojej wadze 83kg + ekwipunek (używając wyższych trybów wspomagania). W przypadku np. mojego Fathoma E+ Pro od Gianta bateria była zintegrowana z osłoną ramy tak naprawdę można było się ratować ponownym ładowaniem, które wymuszało przerwę w podjazdach, albo energypak plusem którym mogliśmy powiększyć pojemność swojej baterii poprzez zamontowanie dodatkowego akumulatora w miejscu uchwytu na bidon. Reign E+ posiada niezależną osłonę oraz baterię. Tak więc w przypadku nadmiaru gotówki można dokupić sobie drugi niezależny akumulator i wykorzystywać go w bike parkach, które nie posiadają wyciągu a każda trasa i tak prowadzi do punktu startu.
Reign ma 5 fabrycznych ustawień mocy oraz tryb automatyczny. Każdy z trybów można dostroić według własnych preferencji dzięki aplikacji na smartfony Giant RideControl, która łączy się z rowerem za pomocą Bluetooth. Na górnej rurze ramy znajdziemy prosty wyświetlacz RideControl Go, który to pozuje nam stopień naładowania baterii oraz wybrany tryb wspomagania prezentowany w różnych kolorach. Jest to samo w sobie bardzo proste rozwiązanie i na pewno mniej podatne na uszkodzenia w rowerze enduro niż duży wyświetlacz na kierownicy, jednakże jakość wykonania na pewno mogłaby być lepsza. Mój sterownik od razu zaczął się odklejać tuż po wyjęciu z pudełka co widoczne jest na zdjęciu poniżej.
Podobnie mieszane uczucia mam co do samej manetki na kierownicy RIDECONTROL ERGO 3, która posiada 3 przyciski i jest niejako przedłużeniem chwytu kierownicy. Z jednej strony jest to znów konstrukcja, która zmniejsza ryzyko uszkodzenia podczas jakiejś wywrotki, z drugiej zaś strony w rękawiczkach przyciski są po prostu słabo wyczuwalne co nieco utrudnia intuicyjną obsługę. Kontroler można zamontować po dowolnej stronie kierownicy, a także możemy nawet dodać drugi moduł i dowolnie taki duet zaprogramować. W razie potrzeby zawsze możemy tryby jazdy także zmieniać z poziomu panelu na górnej rurze ramy. Jak widać możliwości jest naprawdę sporo co jest dużym plusem.
Reign E+ 2 PRO to w pełni zawieszona maszyna enduro o 160 mm skoku tylnego koła i 170mm RockShox'a ZEB . Oczywiście systemem zawieszenia jest Maestro dający pływający punkt obrotu dzięki czterem punktom obrotu oraz dwóm elementom pośrednio współpracującym. Górny element zawieszenia wykonany jest w technologii ADVANCED FORGED COMPOSITE czyli wysokociśnieniowego procesu formowania komponentów z włókna węglowego o skomplikowanych kształtach. Dzięki temu są one lżejsze, sztywniejsze i bardziej wytrzymałe niż części wykonane z aluminium. Ponadto zawieszenie Maestro w modelu Reign dzięki zastosowaniu mimośrodowych podkładek (o dwóch pozycjach) w górnym łączniku zawieszeni zmienia kąt główki ramy i rury podsiodłowej oraz wysokość suportu, dzięki czemu rower, a właściwie jego geometrię możemy spersonalizować.
Napęd E+2ki skomponowany został na podzespołach Shimano SLX w konfiguracji 1x12, z kasetą o rozpiętości 11-51T oraz korbą Praxis e-Cadet+ 36T. Podczas testu nie było momentu, który by jakoś szczególnie wzbudził protest. Biegi przerzucane są bardzo szybko i precyzyjnie, także pod sporym obciążeniem, co kiedyś głównie było domeną SRAM’a.
Podjazdy
GIANT REIGN E+ 2 ze wspinaczką radzi sobie nad wyraz dobrze przy tak specyficznej geometrii ramy. Nawet przy stromych podjazdach nie można narzekać na brak przyczepności. Zawieszenie Gianta w asyście wysokiej klasy dampera (w tym przypadku jest to Fox Float X Performance) potrafi czynić po prostu cuda. Ten zdolny wspinacz nie dość, że dobrze podjeżdża to na ciasnych nawrotach świetnie sobie radzi i zapewnia bardzo dobry promień skrętu i równowagę. Na pewno dużo lepiej spisywał się ten rower na serpentynach podjazdu w Bielsko-Białej czy też na Srebrnej Górze aniżeli moja klasyczna maszyna do enduro. Będąc przy temacie tras w Srebrnej Górze, podczas mojego ostatniego wypadu na zakończenie sezonu 11 listopada postanowiłem zabrać właśnie elektryka, chodź do ostatniej chwili się wahałem czy będzie to właściwa decyzja. REIGN E+ 2 wspomnianego dnia, gdzie kolejki do wjazdu na górę nie miały końca dał mi jeszcze więcej frajdy, satysfakcji i wolności niż możecie sobie wyobrazić. Byłem panem własnego losu oraz planowania godzin i czasu podjazdu. Już wtedy wiedziałem, że Giant REIGN E+ 2 będzie kolejnym elektrykiem, który stanie w moim garażu.
Zjazdy
Osobiście jestem pod ogromnym wrażeniem jak rower się prowadzi na zjazdach. Myślałem, że wysoka masa jaką charakteryzują się elektryki na trudnych technicznie odcinkach będzie mocno przeszkadzać. Nie w tym konkretnym przypadku. Reign E+ zjeżdża jak po szynach. Rower jest wręcz wklejony w podłoże, nisko położony środek ciężkości daje poczucie stabilności i pewności, rower poprawnie skręca, zaś opony (przód: Maxxis Minion DHF o pokaźnej szerokości 2,6” i tył: Maxxis High Roller II o szerokości 2,5”) jeszcze potęgują odczucie gdzieś daleko widniejącego marginesu bezpieczeństwa. Przez duże korzenie czy kamienie na zjeździe mając na pokładzie 29” calowe koła i do dyspozycji tak pokaźny skok zawieszenia przelecimy bez większych trudności siłą rozpędu.
Rower został wyposażony w 4-tłoczkowe hamulce SLX oraz tarcze w rozmiarze 200m zarówno z przodu jak i z tyłu. Takie zestawienie jak się domyślacie zatrzyma tę maszynę w każdych warunkach.
Patrząc na wyniki na stravie stwierdzam, że na większości odcinków zaliczyłem najlepsze czasy swoich przejazdów.
Czy elektryki potrafią latać?
Generalnie uważam, że każdy rower można oderwać od ziemi. W przypadku roweru o masie 26kg fizyki jednak nie da się oszukać. Ten rower po prostu ciągnie w dół i potrzebujemy wyższych prędkości aby oderwać się od ziemi, a przynajmniej żeby dolecieć w założone miejsce. W tym wypadku niewątpliwie wygrywają klasyczne i lekkie endurówki. Mimo wszystko nie zaliczyłem podczas swoich wypadów do bike parków „niedolotów” czy jakichś nieprzewidzianych czy niebezpiecznych sytuacji. Rower pomimo swoich niedoskonałości w locie jest stabilny.
Na koniec
Reign e+ to jeden z najfajniejszych rowerów na jakim jeździłem. Jest to solidna propozycja dla wszystkich, którzy lubią naprawdę szybką jazdę w dół, trudny teren czy po prostu nie mają dostępu do wyciągu na ulubionych trasach enduro. Osobiście do elektrycznego Reign’a wzdychałem od jego premiery. Dodatkowo po jego wypróbowaniu jedynie utwierdziłem się, że jesteśmy dla siebie stworzeni i tym oto sposobem stałem się jego szczęśliwym posiadaczem.
Jeśli jednak tak skrajne konstrukcje nie są dla Was, polecam tekst Maćka (KLIK), który wręcz nie rozstawał się ostatnie miesiące z elektrykiem Gianta o nieco mniejszym skoku, mowa tu o modelu STANCE E+ PRO.
By Team29er