Tym razem rzecz wyjątkowa, rower nie dość że damski, to jeszcze na kołach 27,5”. Jakby tego było mało, przasnyski specyjał kosztować będzie ktoś zupełnie nowy – dziewoja niespaczona katalogową papką i dorabianą ideologią
Nim rozpocznę swój debiut, chciałabym od razu uprzedzić tych, którzy nastawiają się na profesjonalny i dogłębny test dziewczyny zaprawionej w maratonowych bojach. Niestety tak nie będzie. Co tu dużo mówić – uwielbiam jeździć na rowerze, nawet tym po bracie, bo ostatnio innego nie miałam. Ot zwykły góral firmy Unibike na - podpowiada Mateusz - małych kołach 26”, na którym podobno wiszę, jak na trzepaku.
Gdy usłyszałam o możliwości przetestowania roweru stworzonego z myślą o kobietach i do tego nowego, takiego w którym nic nie piszczy i nie strzela, najnormalniej w świecie rozbudziła się we mnie natychmiastowa ciekawość, jak on wygląda.
Okno przeglądarki, wpisana szybko nazwa Kross Lea R6 i na ekranie pojawił się intrygujący obraz. Z jednej strony fajny i elegancki, z rzucającym się w oczy falowaniem poziomej rury, ale smutny. Ewidentnie brakuje mu ożywiających całość wstawek. Najchętniej widziałabym błękitne, albo pudrowo-różowe. Oj, już mnie korci.
Po tygodniu naprzeciw mnie staje rower, na szczęście już złożony. Rozmiar 19” podobno na mój wzrost pasować będzie idealnie. Mnie pozostała tylko regulacja siodełka. Dobrze, że za pomocą wygodnej rączki, a nie na kluczyk.
Ale zaraz, dajcie mi go pooglądać z bliska i dotknąć! Rama spawana, ale niemal nie widać łączeń rur, które mają ciekawe kształty. Na kierownicy znalazł się nawet dzwonek i, ku mojemu zaskoczeniu (jak się później okazało), manetkę blokady amortyzatora. Super, że chwyty są miękkie z pianki. Miłe w dotyku. Hamulce tarczowe to coś, czego jeszcze nie miałam nigdy w rowerze, ciekawe jak się sprawdzą. Na obawy odnośnie małego siodełka Mateusz reaguje śmiechem, obiecuje, że będzie lepiej, niż na Unibiku.
Za pierwszym razem przejechałam 42km i o dziwo nic mnie nie bolało ani w trakcie, ani następnego dnia. No może trochę tyłek i uda, ale bez dokuczania. Przyznam, że trudno mi było w to uwierzyć, bo wcześniej 40km było granicą narastającego bólu. Nie wiem, czego to dokładnie zasługa, ale działa! Hamulce działają fajnie, chociaż jak dla mnie trochę za ciężko. Nie mam aż tyle siły, aby zatrzymać się bez stresu. 27 przerzutek działa dość szybko, szczególnie ta tylna. Fajnie, że jest osłonka z przodu, bo czasami można się ubrudzić łańcuchem jak jej nie ma.
Początkowo kierownica wydawała mi się bardzo szeroka. Po paru wycieczkach nie chcę innej! Amortyzator daje dużą wygodę. Zupełnie zapomniałam, co to ból nadgarstków. Rower jest dość szybki, ale ciężkawy. 15kg to dla mnie sporo, gdy trzeba go wnieść po schodach, ale nie muszę tego robić zbyt często.
Przeszkadza mi też szarpanie pedałami. Mateusz mówi, że to wina małej ilości zapadek w tylnym kole i niedostatków techniki pedałowania, które niby nadrobię. Póki co polecił mi doraźnie jeździć na twardszych przerzutkach. Nawet pomaga.
Lea toczy się gładko, nic nie wydaje uciążliwych odgłosów, a ja mogę cieszyć się jazdą. Na równym asfalcie blokuję amortyzator, a w terenie cieszę się komfortem. Od pierwszej chwili poczułam, że to jest to, a im więcej jeżdżę, tym bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu. Kross spodobał mi się do tego stopnia, że zapragnęłam, by został ze mną na zawsze i tak też się stało. Teraz tylko kolorowe dodatki i będzie prześliczny.
Od Mateusza: przeciwnie do nastawienia Izy, z początku podchodziłem bardzo sceptycznie. 27,5” to dla mnie w dalszym ciągu małe koło…za małe. Niemniej muszę przyznać, iż zaskoczyłem się, gdyż rower oferuje więcej, aniżeli można by wymagać za taką kwotę. Amortyzator może nie jest powietrzny, ale ma golenie 32mm i jego twardość dostosowana jest pod przeciętną wagę kobiety. Wyprostowana pozycja, krótka górna rura i łagodny kąt główki to pozorne niuanse, które rzeczywiście sprawiają, iż płeć piękna czuje się swobodnie i czerpie radość z jazdy. Do tego kompromisowe siodełko, uwzględniające anatomię, a zarazem nie skrajna kanapa o szerokości 250mm i wadze 1kg. Osprzęt działa należycie, półkę wyżej, aniżeli wskazują na to napisy na poszczególnych komponentach, ale czy tak będzie po 3 000 km? Mam nadzieję, że szybko przyjdzie weryfikacja.
Lea R6 to rzeczywiście bardzo wygodny sprzęt. Akurat to mnie nie dziwi, bo opisana powyżej metoda ziarenko do ziarenka wręcz musiała dać taki efekt. Wykonanie bez zarzutu, opona 2,25” również na upartego wejdzie. Czego więcej oczekiwać od Krossa? To już pytanie do Pań :- )
Iza Niemkowska